Spektakl bieszczadzkiego kataklizmu
Zjawiskowy spektakl, który rozgrywał się tego gorącego sierpniowego wieczoru na bieszczadzkim horyzoncie w postaci kształtnej, dynamicznej iluminacji zbliżającej się niedźwiedziej nawałnicy w kontrze pospiesznie zachodzącego Słońca, w pierwszym, bezwolnym odruchu przywołał mi na myśl największe zagrożenie bytu dzisiejszego świata z rozwiązaniem ostatecznym. Błyskawicznie urastające monstrum efekciarsko różowiejącego kowadła, niczym przerażający grzyb atomowy, konsekwentnie podążało ze wschodu w moją stronę pogrążając mnie w narastającym niepokoju nieuchronnie zbliżającego się kataklizmu. Zupełnie bezradny Otryt, a pod nim małe krywlańskie wzgórze z ruinami cerkwi, w żadnym razie nie opierały się gigantowi zstępującemu z niebios. Przy nim nawet najbardziej koszmarne historie wojennego Bieszczadu mogły przecież stracić swoją potworność i tragiczność... Na całe szczęście ten demoniczny Mocarz to nic innego jak wielki i piękny Cumulonimbus capillatus - fotogenicznej urody chmura burzowo-szkwałowa, która zupełnie nieszkodliwie rozbudowała się na bieszczadzkim, wieczornym niebie 17. sierpnia 2018 r. i była najpiękniejszym "grzybem", jakiego kiedykolwiek "znalazłem" w dotychczasowym życiu.
Read More